+4
Macieksns 21 sierpnia 2016 23:11
Pomysł na podróż narodził się zupełnie spontanicznie, relacja jest pisana z lekkim opóźnieniem bowiem wyprawa miała miejsce w lutym 2014 roku.
Postanowiłem bowiem wynagrodzić swoje ego po zdanym egzaminie specjalizacyjnym ...ot wspaniale byłoby uczynić coś niezwykłego, innego niż dotychczas. Może jakaś ciekawa podróż ?
Po przełamaniu wstępnego oporu ( żona akceptuje Dubaj i ani kroku dalej ) zaczynają się poszukiwania tanich biletów.
Po kilku wieczorach spędzonych na wyszukiwaniach ogarnia mnie zdziwienie. Dlaczego Emirates do Dubaju chce nas dowieźć za kwotę 2000 zł, a tymczasem na położoną o 4 godziny dalej Sri Lankę cena ( kalkulowana z kilku europejskich stolic ) nagle spada do 1800 zł/osobę ? Decyzję pomaga mi podjąć F4F - pojawia się informacja o dobrych cenach w tym właśnie kierunku.
Decyzja była szybka, nie do końca przemyślana...szybkie ENTER i lecimy.
Przed podróżą o naszym potencjalnym celu wiedziałem niewiele. Po przekonaniu domowników że będzie fajnie zaczynają się właściwe przygotowania podróży.
Wiza - zostaje zrealizowana drogą elektroniczą:
http://www.eta.gov.lk/slvisa/
Koszt - około 60 zł/osobę.
I wreszcie nadchodzi ten dzień - pojawiamy się na lotnisku w Pradze ( stamtąd kupiliśmy najtańsze bilety)
Dojeżdżamy do rekomendowanego na łamach F4F parkingu,
http://www.parkovanir7.cz/
skąd sympatyczny Czech odwozi nas w około 15 minut na lotnisko. Cena za parking - znacząco niższa aniżeli postój w najbliższych okolicach lotniska - za 10 dni około 100 zł.
Odprawa - szybka, bezproblemowa...i już widzimy nasz okręt powietrzny:

Lot upływa komfortowo bez większych zakłóceń. Jest to nasz pierwszy lot na dłuższym dystansie - mi podoba się absolutnie wszystko.

Niestety podróż nieco się przedłuża. Nad lotniskiem DXB są chyba korki. Nasz 777 wykonuje kilka dobrych okrążeń, dwukrotnie w tym czasie chowa podwozie. Krążenie nad Dubajem zajmuje nam równą godzinę.

Następny etap podróży to kilkugodzinne oczekiwanie na lot do Colombo. Czas płynie wolno. Przerwa w podróży około 6 godzin pozwoliła na dokładne zwiedzenie portu znanego dotychczas jedynie z programu "Mega lotnisko w Dubaju" Wreszcie wsiadamy. Tym razem do lepszej wersji 777 300 ER. Po spokojnym starcie zapadam w zasłużony sen.

Przelot wydaje się niezwykle krótki. Budzę się i z radością stwierdzam że dobijamy do upragnionego celu


Lotnisko w Kolombo - następuje szybka odprawa, poszukiwanie taksówki - ceny są ustalane odgórnie, (zatem ryzyko że zapłacimy nieznaną kwotę jest minimalne), taksówkę opłaca się na lotnisku - nasz koszt około 70 zł wraz z dodatkową opłatą za przejazd autostradą i po około godzinie lądujemy w miasteczku Mount Lavinia które to na okres 10 dni stanie się naszą bazą wypadową.
Dojazd ho hotelu - i już pachnie egzotyką:


Wybrany hotel - jest położony blisko plaży, nasza cena za pobyt w konfiguracji 2+1 dziecko za 10 dni to około 2000 zł
http://www.berjayahotel.com/colombo
Pierwszy wieczór na plaży- konsternacja. Plaża jest pełna przyjaznych lokalesów, ale wytłumaczenie jest proste - jest święto narodowe - dzień niepodległości. Atmosfera zabawy, radości, jest przyjaźnie i wesoło.
Jakoś nam niespecjalnie przeszkadza że jesteśmy jedynymi białymi uczestnikami plażowej fety...




Drugi dzień pobytu rozpoczynamy od zwiedzania Dehiwala ZOO. Ogród nieco zaniedbany, ale w zestawieniu z europejskimi ogrodami zoologicznymi ma się wrażenie lepszego kontaktu ze zwierzętami - nie są oddalone, wybiegi nie są jakoś specjalnie zabezpieczane. Ot taki azjatycki luz. Po alejkach ze stoickim spokojem spacerują spore jaszczurki które czują się tu jak w domu.



Po zwiedzaniu nadchodzi czas na błogie lenistwo i wsłuchiwanie się w szum oceanu.

W dni powszednie plaże są puste...a Lankijczycy - są otwarci, niezwykle przyjaźni, skorzy do pytań i rozmów.


Plan wycieczki poza szeroko pojętym odpoczynkiem zakłada również choćby minimalne zwiedzanie. Z uwagi na krótki czas wyprawy musimy niestety ograniczyć się do atrakcji położonych w bezpośrednim sąsiedztwie naszego zamieszkania. Celem jest wypoczynek, zwiedzanie zostawimy sobie na kolejną wyprawę.
Aby zadbać o szybkość podróżowania postanawiamy, aby szeroko pojęte zwiedzania odbywało się pociągiem. Całe zachodnie wybrzeże Sri Lanki jest wyposażone w pozostałości po kolonii brytyjskiej - linię kolejową. Postanawiamy że w miarę możliwości dalsze dystanse będziemy zwiedzać podróżując lokalnymi pociągami.
Rozwiązanie ciekawe z uwagi na możliwość obserwacji zwykłych mieszkańców oraz aspekt ekonomiczny - bilet na podróż trwającą około 30 minut relacji Dehivala - Colombo Fort kosztował nas około 2 zł...od 3 osób....

Swoistą ciekawostką okazały się dworcowe toalety - ale cóż - jesteśmy w Azji. Na lewo panie...panowie na prawo.


Należy dodać że aby dostać się do dworcowej toalety należało pozyskać klucz od kierownika stacji. Wszak porządek musi być.
Samo podróżowanie koleją jest przyjemne - w większości linia kolejowa została poprowadzona wzdłuż linii brzegowej oceanu - co dostarcza przyjemnych widoków jak również powiewu oceanicznej bryzy.



Podróżowanie pociągami może nie jest najszybszym sposobem przemieszczania się, ale jest ogromną atrakcją samą w sobie począwszy od zakupu biletów, sposobu ich kasowania, obserwacji życia codziennego Lankijczyków. Każdy kto tylko ma okazje - powinien tego doświadczyć. Przeprowadzka czy transport sporego dobytku w pociągu - tu nie ma z tym problemu. Nikt przy tym się nie przepycha, nie krzyczy...



Z pomocą tanich lankijskich kolei zwiedzamy kilkakrotnie stolicę - Kolombo. Samo miasto stanowi dla mnie ucieleśnienie azjatyckiego chaosu, gorąca, mieszaniny zapachów... Fascynacja narasta z każdą chwilą.
Zwiedzanie przewodnikowych atrakcji wykonaliśmy z pomocą poznanego na szybko "my frienda" - kierowcy tuk-tuka. Po burzliwych negocjacjach kazaliśmy obwieźć się po wszystkich ciekawych miejscach stolicy. Cena - około 40 zł za około 5 godzin jazdy.





To chyba najlepszy sposób zwiedzenia możliwie wielu atrakcji typu "must see". A na pewno szybki i tani.

Fascynujące w stolicy są głębokie kontrasty - z jednej strony szklane wieżowce, a na ich tyłach dzielnice pełne życia i zwykłych ludzi. Dla nas obserwacja i możliwość zwiedzania dzielnic nie ujętych w przewodnikach jest największą i z pewnością niezapomnianą atrakcją. Szkoda że zdjęcia czy filmiki nie oddają temperatury i zapachów ulicy. Kto raz to poczuje - albo znienawidzi stolicę na dobre albo z fascynacją będzie chciał tam powrócić,








Obserwacja życia codziennego to coś na czym mógłbym spędzać wręcz nieograniczoną ilość czasu. Stolica nie jest pod tym względem wyjątkiem. Liczne bazary, targowiska, miła i przyjazna atmosfera bez skażenia nadmierną ilością turystyki...jak na razie....




Zwiedzanie to także aspekt kulinarny. W stolicy istnieje cała masa lokalnych restauracji zlokalizowanych zwłaszcza w okolicy dworca Colombo Fort. Jest pysznie, ostro i tanio. Cena zestawu obejmującego wielką michę ryżu, pięć miseczek "dodatków" wraz z Colą ...to około 8 złotych - w jednej z dziesiątków jadłodajni nastawionych na miejscowych. Takie miejsca mają swoje plusy - choć życzliwa ciekawość towarzyszy nam nieustannie. Za to personel swoje produkty chce pokazać z jak najlepszej strony zachwalając i polecając niemal wszystko.




Sri Lanka generalnie smakuje wyśmienicie. Nie będą zawiedzeni miłośnicy owoców morza, ryb, oraz wszelkich ostrości. Z uwagi na położenie hotelu mieliśmy do dyspozycji kilka uroczych restauracyjek, w tym wysoko notowaną Loon Tao - choć tu akurat dominowała kuchnia chińska
http://www.loontao.com/



Sri Lanka to także piękna przyroda, jeszcze puste plaże i masa miejsc wartych obejrzenia. Niestety 10 dni to zdecydowanie za mało by mieć w pakiecie wypoczynek i zwiedzanie. Naszą wyprawę ograniczyliśmy do zwiedzania stolicy oraz atrakcji zlokalizowanych na zachodnim brzegu wyspy.
Kolejny wypad planujemy do miejscowości Hikkaduwa, ale już w pociągu zmieniamy plan.Poznajemy sympatycznego lasnkijczyka, który omawia nam atrakcje Galle, zarazem twierdząc, (jak się potem okazało że miał rację) że Hikkaduwa to tylko hotele i nic godnego uwagi. Ponieważ pierwotnym miejscem podróży miała być Hikkaduwa i takie też bilety zostały zakupione, pomaga nam bezinteresownie zakupić bilet do dalszej stacji. Ktoś wsiada do pociągu, podaje nam bilety i jedziemy dalej. Robi to bezinteresownie i oburza się gdy chcemy mu się odwdzięczać. Tłumaczy że jesteśmy tu gośćmi i nieładnie byłoby nas tak potraktować.
Dojeżdżamy do Galle, nasz nowy friend robi z nami pamiątkowe zdjęcie i pomaga nam ustalić z właścicielem tuk-tuka plan naszego zwiedzania


Negocjujemy nasze wycieczkę i plan zwiedzania. Stajemy na kwocie około 80 zł - czas zwiedzania mamy mieć nieograniczony. Jazda w tej cenie miała tę wadę że niejako przy okazji odwiedziliśmy miejsca przyjazne naszemu przewodnikowi - natomiast nie było presji na większe zakupy. Okolice Galle - cudne, malownicze, z piękną przyrodą, plantacjami herbaty, plantacjami przypraw i świątyniami - słowem - Sri Lanka w pigułce.





W trakcie wycieczki odwiedzamy plantację herbaty - atrakcja o lekko komercyjnym charakterze, ale jednak ukazująca najbardziej sztandarowy produkt tej cudnej wyspy. Degustacja - obowiązkowa. Zakupy - wskazane choć wcale niekonieczne.






Droga powrotna upływa na obejrzeniu pocztówkowego pejzażu z rybakami siedzącymi na wbitych w dno oceanu kijach


Powrót do Mount Lavinia - to już nie pociąg ponieważ w porach wieczornych nie kursują, lecz przejażdżka busem. Koszt niewielki, podróż nieco przydługa, ale za to fantazja i brawura lankijskich kierowców - bezcenna.

Niestety to co dobre i piękne upływa zbyt szybko. Wyjazd dobiega końca, my zamiast planowanego wyciszenia, fascynujemy się i chłoniemy azjatycki chaos. Pozostajemy pod wrażeniem lankijskiego luzu i tamtejszego podejścia do życia. Szukamy coraz to nowych fascynujących miejsc, jednym z nich - odszukanym niestety pod sam koniec pobytu okazuje się Buba Beach - zacieniona palmami drewniana klimatyczna restauracja z leżakami do wypoczynku tuż przy brzegu oceanu.
http://www.bubabeach.com/
Jest cicho, pyszne jedzenie i nareszcie spokój. Wokół puste plaże, gdy kończy się piwo podają następne, gdy zjesz krewetki pytają czy smakowały i czy mamy ochotę spróbować ich ryby w sosie z imbirowym
Tak mogę wypoczywać. I to miejsce zapadło mi szczególnie w pamięci. Musze tam wrócić.




Miejsce tak nam się podoba że wracamy tam ponownie następnego, niestety ostatniego już dnia. Postanowienie na dzisiaj - totalny relaks i nabieranie sił do podróży.
Otoczenie jest cudne - choć za plażą ciągną się już slumsy.Spacerując trafiamy na farmę żółwi - niekomercyjną, prowadzoną przez lokalne stowarzyszenie. Mamy ostatnie chwile na nabieranie sił przed powrotem do zimnej Polski






Czas na ostatni zachód z okna naszego hotelu. Nasza pierwsza Azja dobiega końca....

Podróż się kończy definitywnie. Docieramy na lotnisko, szybka odprawa.
Ale jeszcze czeka nas mała przygoda. Obserwując tył skrzydła samolotu zauważam pod skrzydłem niewielką plamę - jest widoczna na zdjęciu poniżej.
Samolot powoli zaczyna kołować. Wtedy spod skrzydła zaczyna się dużym strumieniem lać jakiś płyn...

Jako ekspert lotniczy oraz przesycony "traumą smoleńską" :-) zawsze przyglądam się ruchom skrzydeł w trakcie startów czy lądowań więc objaw mnie niepokoi. Dodatkowe obejrzałem większość odcinków "Katastrofy w przestworzach" zatem wiem, że może lać się paliwo bądź płyn hydrauliczny :-)
Co więcej wypływ zostaje zauważony przez inną pasażerkę. Zaczyna się małe poruszenie.

Chociaż jestem lekko zmieszany,informuję o tym niepokojącym fakcie przechodzącą obok stewardessę. Widzę po jej minie zaskoczenie, po czym biegnie do słuchawki. Za kilka sekund pojawia się główny steward. On również nie lekceważy objawu.
Po chwili zjawia się jeden z pilotów, wręcza mi latarkę prosząc o nakierowanie światłą na skrzydła z którego wciąż leje się silny strumień pozostawiając na pasie kołowania szeroki i mokry ślad.

Samolot staje. Wśród okolicznych pasażerów panuje cisza. Stoimy tak około 10 minut, bez żadnej informacji, ani wyjaśnienia.
Nagle samolot rusza i bez żadnej dalszej informacji wzbija się lekko w powietrze.
Po około 10 minutach podchodzi do mojego miejsca główny steward i dziękuję w imieniu kapitana i załogi za moją czujność. Po sprawdzeniu przez obsługę naziemną wypływający płyn okazał się wodą...
Pięknie. Zatrzymałem samolot z powodu wody. Będę naprawdę miał co miał co wspominać z naszej wyprawy na cudną Sri Lankę
















Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

jollka 28 sierpnia 2016 14:56 Odpowiedz
Sri Lanka jest jednym z najfajniejszych miejsc, które widziałam. Nawet w Tajlandii nie było tak uśmiechniętych ludzi. Jest tam jakoś tak klimatycznie, swojsko, no i mega zielono. My omijalismy znane kurorty i stolicę i było fantastycznie ! Jeśli masz ochotę, obejrzyj moje zdjęcia ze Sri Lanki :)
jacob94 1 września 2016 23:38 Odpowiedz
no widze ze juz Grazyna z Januszem LATAJO na Sri Lanke, to jest dobrze. Masakra....
bozenak 18 września 2016 19:23 Odpowiedz
jacob94no widze ze juz Grazyna z Januszem LATAJO na Sri Lanke, to jest dobrze. Masakra....
rozumien, że Twój nick ma związek z wiekiem?? Bo komentarz pasujący bardziej do Pudelka niż do tego forum.
macieksns 18 września 2016 21:41 Odpowiedz
jacob94no widze ze juz Grazyna z Januszem LATAJO na Sri Lanke, to jest dobrze. Masakra....
Drogi użytkowniku Jacob94, Rozumiem że jako światowiec przemierzyłeś świat wzdłuż i wszerz, Sri Lankę pokonałeś na piechotę poznając jej mieszkańców po imieniu. Doleciałeś tam za jedyne 750 zł i innych którzy przekroczyli ową kwotę z marszu nazywasz Januszami. Wybacz- lecieliśmy z dziećmi z ciężko było liczyć na 50 godzinne transfery. Niestety po 20 latach ciągłej nauki, niedospanych nocy, oraz ciągłej gotowości by istnieć dla pacjentów...stwierdziliśmy że może coś zrobić dla siebie. Przepraszamy zatem, że w naszej opowieści trafiliśmy na Ciebie. Wybacz wielki globtrotterze. Zarazem mamy nadzieję że nasz opis Sri Lanki może pomóc komuś kto zechce odwiedzić tę cudną krainę. Pozdrawiamy Wielki Podróżniku - Maciek&Ania&dzieci
macieksns 18 września 2016 22:16 Odpowiedz
macieksns
jacob94no widze ze juz Grazyna z Januszem LATAJO na Sri Lanke, to jest dobrze. Masakra....
Drogi użytkowniku Jacob94, Rozumiem że jako światowiec przemierzyłeś świat wzdłuż i wszerz, Sri Lankę pokonałeś na piechotę poznając jej mieszkańców po imieniu. Doleciałeś tam za jedyne 750 zł i innych którzy przekroczyli ową kwotę z marszu nazywasz Januszami. Wybacz- lecieliśmy z dziećmi i ciężko było liczyć na 50 godzinne transfery. Niestety wcześniej jakoś nie było nam dane by odbywać dłuższe podróże - po 20 latach ciągłej nauki, niedospanych nocy, oraz ciągłej gotowości by istnieć dla pacjentów...stwierdziliśmy wreszcie, że może coś zrobić dla siebie. Przepraszamy zatem, że w naszej opowieści trafiliśmy na Ciebie. Wybacz wielki globtrotterze. Zarazem mamy nadzieję że nasz opis Sri Lanki może pomóc komuś kto zechce odwiedzić tę cudną krainę. Pozdrawiamy Wielki Podróżniku - Maciek&Ania&dzieci